Galijski tort urodzinowy (W hołdzie Albertowi Uderzo - Asteriks i przyjaciele)
16.11.2008
Z wielkim hukiem, jak gdyby niebo spadało nam na głowy ukazał się ten oto album - specjalny hołd dla Alberta Uderzo, rysownika znanego przede wszystkim z wieloletniej pracy nad serią o Asteriksie i Obeliksie.
Z wielkim hukiem, jak gdyby niebo spadało nam na głowy ukazał się ten oto album - specjalny hołd dla Alberta Uderzo, rysownika znanego przede wszystkim z wieloletniej pracy nad serią o Asteriksie i Obeliksie.
Pretekstem do jego powstania były osiemdziesiąte urodzin Francuza. Redakcja Splotu dołącza się oczywiście do życzeń dla solenizanta, ale ta urodzinowa laurka zostanie zrecenzowana bez taryfy ulgowej.
W hołdzie... zasługuje na uwagę jako wielkie komiksowe przedsięwzięcie. Do udziału w nim zaproszono wszak trzydziestu renomowanych artystów. Wszyscy dostali jednakowe zadanie: nawiązać twórczo do legendarnej sagi o wojowniczych Galach. Nie wiem czy przy tej okazji polecono im również zbratać obu wąsatych -iksów z postaciami własnego autorstwa, ale tak właśnie postąpiło gros twórców. Mamy więc crossovery, w których Galowie napotykają Thorgala, Titeufa, Kaczora Donalda, Michela Vaillanta, XIII, Lucky Luke’a (koszula ciału najbliższa, bo w końcu ojcem zarówno Asteriksa jak i Lucky’ego był René Goscinny) i jeszcze paru innych. Z tych konfrontacji nie wynika nic ponad krótki gag, typowy dowcip jednorazowego użytku. Może to napięte terminarze utrudniły luminarzom europejskiego komiksu wymyślenie czegoś ciekawszego, ale większość prac sprawia wrażenie nakreślonych na kolanie. In plus zaprezentowali się nieliczni: niezawodny Milo Manara, Boucq uczący anatomii (a raczej jej anomalii) na przykładzie szkieletu Asteriksa, Baru, który przedstawił współczesne inkarnacje Galów jako odzianych w ortaliony mieszkańców francuskich przedmieści, Steve Cuzor nostalgicznie rozliczający się z chmurnym i durnym dzieciństwem oraz przewrotny Stuart Immonen.
Rysunkowo album też nie powala. Tacy rutyniarze jak François Walthéry, Laudec czy Dany wydają się żyć w zamierzchłych czasach ilustrowanych wiców, a dzieło Tibeta to już bolesny dla oczu, wyświechtany oldskul. Wśród tuzów europejskiego komiksu to właśnie opowiastka autorstwa Kanadyjczyka Immonena, zajmującego się wcześniej różnymi seriami o superbohaterach (o ironio!), jest bodaj najoryginalniejszą plastycznie. Żałuję bardzo, że znakomity Juanjo Guarnido ograniczył się do narysowania jedynie pojedynczej karykatury, bo na pewno zdeklasowałby wszystkich starych wyjadaczy. Na tle co najwyżej przeciętnych prac, nawet Fred Beltran, którego odpicowanych cyfrowo ilustracji nie mogłem zaakceptować w Technokapłanach Jodorowsky’ego, prezentuje się nieźle.
Komu mogę polecić zakup W hołdzie...? Pewnie nie maniakom Asteriksa, bo ci album nabędą niezależnie od recenzenckich cenzurek. Tych, którzy konusowatego Gala nie darzą nadmierną sympatią, i tak nie ma sensu namawiać. Rzecz jest przynajmniej ładnie wydana, dobrze prezentuje się na półce, a więc nadaje się w sam raz na prezent. Bo w końcu to jest prezent urodzinowy, może tylko niekoniecznie trafiony.
Różni autorzy
W hołdzie Albertowi Uderzo - Asteriks i przyjaciele
Egmont
O8/2007
« powrót