Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

x
wtorek, 9 sierpnia 2022 r.
  • varia
  • komiks
  • sztuka
  • Film
  • Książka
  • teatr
  • muzyka
  • newsletter
  • kontakt
  • partnerzy
  • ludzie
  • projekty
  • konkursy
  • o nas
 
Strona główna » Magazyn Splot » 03: Dokument » Poddać się duende (Opowieści cygańskiego taboru)

Poddać się duende (Opowieści cygańskiego taboru)

16.11.2008

Jak tłumaczy Juana, jedna z artystek uczestniczących w trasie koncertowej Gypsy Caravan, duende to po hiszpańsku duch, specyficzne napięcie, które potrafi wytworzyć artysta w czasie występu. Właśnie ten duch sprawia, że widzowie czują nagłe przypływy zimna, gorąca, radości i smutku. Nie wiem, czy owo duende może przenosić się także poprzez ekran kinowy, z pewnością jednak w trakcie Opowieści cygańskiego taboru muzyka romska oczarowuje, zmieniając widza w słuchacza.



Film Jasmine Dellal to z jednej strony zapis trasy koncertowej cygańskich zespołów muzycznych z całego świata po Stanach Zjednoczonych. Sześć tygodni w jednym autobusie, wspólne występy, wspólne imprezy w zuje, doskonale go charakteryzują.


Oczywiście, nie należy w tym miejscu umniejszać roli samej reżyserki. Dellal, urodzona w Anglii, spędziła sporą część swojego dzieciństwa u dziadków w Indiach i, jak twierdzi, to doświadczenie pozwoliło jej odnaleźć się w wielokulturowym świecie Romów. A i sami bohaterowie szybciej zaakceptowali reżyserkę, która wiele drobnych, acz istotnych gestów i zachowań wyniosła z domu.


Fascynację i sympatię Dellal dla kultury Cyganów widać na ekranie. Niestety na szkodę filmu. Mam wrażenie, że starając się (nawet jeśli nieświadomie) walczyć ze stereotypem Cygana jako tego złego ducha (nomen omen) z dziecięcych bajek, popada w inny stereotyp – ten z romantycznych opowieści. Cygana wiecznego wędrowcy, człowieka wolnego i szczęśliwego, któremu za powietrze służy muzyka. Jak można nienawidzić kogoś, kogo się poznało – mówi jeden ze współorganizatorów koncertów. Jeśli kierować się tą dewizą, to faktycznie ta droga walki z uprzedzeniami wydaje się dobra. I chwała reżyserce, że nie uznała, iż już przez samą muzykę tego kogoś można poznać. Ponieważ prócz scen integracji Romów z różnych części świata, to właśnie historie życia poszczególnych bohaterów wydają się mocną stroną filmu. Bo galeria postaci pojawiająca się na scenie jest nader kolorowa - już przez same kostiumy. To nie tylko świetni artyści, muzycy, tancerze, piosenkarze, ale przede wszystkich niezwykłe osobowości. Jest zatem okazja wysłuchać królowej Cyganów, divy, która zaadaptowała prawie pięćdziesięcioro dzieci, czy ojca, który właśnie wydaje 19-letniego syna za sześć lat młodszą dziewczynę. Z ich losów przebija historia całej społeczności, ich kultury, tradycji i zwyczajów. O tym jak różnorodnych, przekonuje koncert Gypsy Caravan.


Właśnie ta różnorodność w filmie zaskakuje. Oryginalny tytuł filmu When the road bends został zaczerpnięty z romskiego przysłowia. Nie można iść prosto, jeśli droga skręca. I na te zakręty kultury Cyganów, których przodkowie dawno temu wywędrowali z północnych Indii, warto zwrócić uwagę. Ta wielobarwność zaskoczyła chyba samych twórców i może dlatego obserwacja muzyków nie straciła iskry ciekawości i świeżości spojrzenia.


Jak po tylu zakrętach owa kultura stara się stworzyć wspólny język, gdy każda społeczność mówi już inaczej? Obserwacja powolnych prób odnalezienia płaszczyzny porozumienia, zacieśnianie więzi, pogłębianie świadomości własnej narodowości czy rasy, co najważniejsze, czynione z niezwykłym wdziękiem i humorem przez cygańskich artystów, to kolejny interesujący element filmu. Początkowo nawet muzyka nie wydaje się łączyć mozaiki tych tradycji wyniesionych z różnych regionów świata. Ale to ona oczarowuje publiczność, porywa słuchacza i to ona wyraża ducha tej kultury.


W końcowym rozrachunku i tak najlepszym kulturowo-muzycznym łącznikiem okaże się Happy birthday śpiewane, a jakże, po angielsku i (tradycyjnie) niemiłosiernym falsetem.






reżyseria: Jasmine Dellal
scenariusz: Jasmine Dellal
kraj: USA
rok produkcji: 2006
premiera: 05.10.2007
dystrybutor: Krakowska Fundacja Filmowa





Share |
« powrót
wydawca reklama polityka prywatności polityka cookies sitemap